ďťż
gosiaczkowo
Ja chodziłem po domu, był dzień. Po czym słyszałem jakiś niebiański śpiew. Następnie rozglądałem się nerwowo, i s[potykałem ducha. Białego ducha, taki człowiek nie człowiek W białej sukni taka biała dama... UCiekałem do innego pokoju, lub na drugi koniec domu , a potem znów to samo,. Raz tak miałem patrząc na lustro, gdzie nic nie było ,nawet mojego odbicia. Pojawił się ten duch, uciekałem na balkon, duch pojawił się na wejściu do balkonu. Ja go zaatakowałem, zmienił się w karłowatego diabła, odskoczyłem, wyiegłem na dwór(tam też wsyztko było jak w realu). Spotkałem jakiegoś gościa na rowerze, i błagałem ,żeby mnie ratował. Duch zamienił się w kota, i się na mnie gapił cały czas. Tamten pojechał ,chciałem go gonić, ale nie mogłem się ruszyć i mi się urwał sen, a potem okazało się ,że lunatykowałem. I np. jak atakowałem tego ducha, to brata z łóżka ściągłem



Też z dzieciństwa :]. Białe (tak jak by narysowane) piece a wzdłuż nich droga. Na końcu drogi znajdowała się bestia, której nigdy nie zobaczyłem (bo się bałem ;D). Zawsze (chyba) po tym koszmarze budziłem się z paraliżem.

Missqu napisał: Ja chodziłem po domu, był dzień. Po czym słyszałem jakiś niebiański śpiew. Następnie rozglądałem się nerwowo, i s[potykałem ducha. Białego ducha, taki człowiek nie człowiek W białej sukni taka biała dama... UCiekałem do innego pokoju, lub na drugi koniec domu , a potem znów to samo,. Raz tak miałem patrząc na lustro, gdzie nic nie było ,nawet mojego odbicia. Pojawił się ten duch, uciekałem na balkon, duch pojawił się na wejściu do balkonu. Ja go zaatakowałem, zmienił się w karłowatego diabła, odskoczyłem, wyiegłem na dwór(tam też wsyztko było jak w realu). Spotkałem jakiegoś gościa na rowerze, i błagałem ,żeby mnie ratował. Duch zamienił się w kota, i się na mnie gapił cały czas. Tamten pojechał ,chciałem go gonić, ale nie mogłem się ruszyć i mi się urwał sen, a potem okazało się ,że lunatykowałem. I np. jak atakowałem tego ducha, to brata z łóżka ściągłem

Też mam coś, co odbiło się na świecie rzeczywistym (przeniosłem świat snu do reala)

Nie pamiętam co mi się śniło, ale wiem, że przebudziłem się i obok na łóżku leżały zatyczki do uszu (używam ich do ograniczenia dźwięków ze świata zewnętrznego, aby nie docierały do moich snów podczas zasypiania). Po przebudzeniu byłem tak rozkojarzony, że złapałem te zatyczki (takie różowe, woskowe) wsadziłem do buzi i zacząłem żuć. Kiedy do moich zmysłów dotarł ich smak rozbudziłem się na tyle by zrozumieć co za durnotę właśnie uczyniłem.

Ostatniego czasu mam koszmar związany z rzekomym takim 'duchem' pojawiającym się w momencie utraty mocy i bezbronności we śnie. W jednym LD miałem tak, że ide do salonu, a na ścianie jest jakaś kobieta. Była naga i blada z rozpuszczonymi czarnymi włosami jakby pływające w powietrzu. W pewnym momencie obraca głowę o 180 stopni i zaczyna warczeć na mnie. Schodzi ze ściany i zbliża się w moim kierunku jakby chciała by mi coś zrobić. Potem zaczynała się drzeć na całe gardło, aż łeb jej rozsadziło no i się obudziłem.



Najwięcej koszmarów miałem związanych ze zmarłymi, szczególnie sąsiadami, jak jeszcze mieszkałem w kamienicy. Kiedy jeszcze jako całkowity dzieciak, 9-12 letni, przechodziłem obdartym, zaniedbanym, ciemnym korytarzem, nieziemsko bałem się, że zaraz mi wyleci zmarła sąsiadka. To była rzeczywistość, miałem totalne schizy, nie rozumiałem czego się tak boję. Jako osoba wierząca wiedziałem, że spotkania ze zmarłymi się zdarzają, ale nigdy nie mają złych zamiarów, po prostu proszą o modlitwę. Podobno im mocniej się boimy jakiejś duszy, tym więcej tej modlitwy potrzebuje, znajduje się w czyśćcu. Jeśli zaś chodzi o koszmary, to po prostu - spełniały się w nich moje obawy - strach przed spotkaniem zmarłego, paraliż lub totalne spowolnienie ruchu, krzyk, strach etc. LD pozwoliło mi się wyrwać, mimo to w swoich świadomych snach unikam swojego dawnego korytarza, bo wiem, że mnie sparaliżuje, obejmie mnie strach i tyle. Rozumiem, że można nad tym zapanować, ale mimo wszystko, boję się tego : P Takie strachy z dzieciństwa,

Relwin napisał: Ostatniego czasu mam koszmar związany z rzekomym takim 'duchem' pojawiającym się w momencie utraty mocy i bezbronności we śnie. W jednym LD miałem tak, że ide do salonu, a na ścianie jest jakaś kobieta. Była naga i blada z rozpuszczonymi czarnymi włosami jakby pływające w powietrzu. W pewnym momencie obraca głowę o 180 stopni i zaczyna warczeć na mnie. Schodzi ze ściany i zbliża się w moim kierunku jakby chciała by mi coś zrobić. Potem zaczynała się drzeć na całe gardło, aż łeb jej rozsadziło no i się obudziłem.
zup[ełnie jak tbiała dama w moim śnie... (bez krzyku)

W moich koszmarach przeważnie ukrywałam się przez syna doktora Burskiego z "Na dobre i na złe" i za każdym razem ktoś mnie wydawał

Miałam też kilka snów, w których w lesie (tuż za sobą miałam drzewo, które uniemożliwiało ucieczkę) biegł prosto na mnie dzik i w ostatniej chwili zmieniał się w człowieka (takie płynne, harmonijne przejście jak na filmach) trzymającego nóż. Za każdym razem próbowałam piszczeć, jednak się nie udawało. Sen powtarzał się kilkakrotnie, więc zaczęłam o tym myśleć w ciągu dnia. Stwierdziłam, że powinnam, zamiast piszczeć, krzyknąć niskim głosem. I tutaj ciekawostka: Pewnego razu się to udało i...sen przeszedł w inne miejsce - przypominające obóz koncentracyjny. Przez dłuższy czas miałam koszmary powiązane z tym miejscem, jednak już nie takie same. Z czasem przeszło.

Obecnie nie mam koszmarów - to znaczy można by je za takie uznać, ale nie powodują one u mnie strachu. Zauważyłam, że coraz częściej śnią mi się sny, które już kiedyś miałam i dzięki temu jakoś podświadomie, znając po części akcję, nie boję się, a czasami wręcz w czasie snu moja osoba (bo nie jest to LD) pociesza innych, że wie, że nic złego się nie stanie, bo zna przebieg akcji.

Aż szkoda, że nie wywołało to LD

Ja pamiętam pewien sen z mojego dzieciństwa.

Znajdowałem się w jakimś dwupiętrowym bardzo szarym budynku. To był raczej jakiś stary dom, gdyż miał podłogę z bardzo krzywych desek. Pokój był prawie całkowicie pusty. Na samym środku był stół i krzesło, na którym siedziała kobieta odwrócona do mnie plecami. Miała bardzo długie, proste włosy, które zakrywały jej całą twarz. Nagle odsłoniła ona z włosów tył głowy. Była tam twarz ! No może sam fakt nie był zbyt straszny, ale miała ona w sobie takie coś, że się jej bałem. Ciarki mnie przechodzą, gdy sobie to przypominam.

Przypomnieliście mi dość zabawny ldek z dzieciństwa. Sam w sobie był ciekawy, ale nie w tym rzecz. Kiedy akcja nieźle już się rozwinęła, zaczęły mnie gonić duchy - klasyczne, białomgliste i okropnie straszne. Brrrrr. Pomyślałam, że spaskudzą mi sen. Uciekałam lecąc ile sił (miało to miejsce w podziemiach, więc wysoko nie dało się latać), ale skubane zaczęły mnie doganiać. I wtedy się wkurzyłam. Zawróciłam i wrzasnęłam: "TO MÓJ SEN! WYNOCHA Z MOJEGO SNU!" Po czym rycząc co najmniej równie groźnie, jak one wcześniej, rzuciłam się za nimi w pogoń - wiały, aż miło. Przegoniłam je na dobre.

Przy okazji - gdzieś w tym czasie zauważyłam, że koszmary w świadomych snach wywołane są moimi obawami. Owe duchy wprowadziłam do snu sama, myśląc, że to takie mroczne miejsce i mogą tu być jakieś zjawy. Jak pomyślałam, tak się stało = chcesz, to masz

W snach, tak świadomych, jak i nieświadomych, jeśli przewidujemy "oho, pewnie zaraz coś strasznego się stanie" to na ogół nasze przewidywania się spełniają. Jest to nawet pewna metoda na uświadomienie się, jeśli wszystko, o czym pomyślimy w chwilę potem staje się rzeczywistością. Radzę zwracać uwagę na takie sytuacje w realu - jeśli wszystko idzie zbyt "po naszej myśli" to coś może być nie tak

witam miałem kiedyś koszmarny sen przed moim ślubem
szedłem drogą i nagle zaatakował mnie duży wilk rzucił mi się do gardła ale zdążyłem go złapać za paszczę i rozdarłem mu mordę gdy to zrobiłem z jego gęby wyszedł drugi i też się na mnie rzucił ale już się obudziłem.

to był proroczy sen mam takie co drugą noc oczywiście po tym śnie zdarzyły się dwie sytuacje nieprzyjemne z pierwszej udało mi się wybrnąć a z drugiej nie.

Witam. Jestem tu nowy i to mój pierwszy post. Na pewno wielu z was słyszało już historie o tym jak przy świadomym śnieniu pojawiał się jakiś cień, który powodował, że stawaliśmy się sparaliżowani, straszył nas co jakiś czas albo czaił się na skraju świadomości we snach. Jasne że słyszeliście, ba, jestem przekonany że wielu z was go spotkało. No cóż... miał być koszmarny sen, jak w temacie. Ja nie zdążyłem zasnąć. Podczas procesu zasypiania owy "cień" pojawił się na mojej drodze i zablokował mi przejście. Nie będę go opisywał, nie będę tłumaczył. Po prostu pojawił się na mojej drodze kiedy już nie było mnie w łóżku, bylem już dalej. Tyle że nie zostałem sparaliżowany. Stałem i zrobiłem dwa kroki, aby dojrzeć jego twarz. Pod zasłoną ciemności zobaczyłem umęczoną warz mężczyzny z dziwnymi zielonymi tatuażami na twarzy. Spojrzał na mnie swoim wygłodniałym spojrzeniem, jakby chciał mnie pożreć żywcem, właściwie nie mnie, tylko moje ciało. Cóż, wtedy wszystko się rozmyło i wróciłem do siebie budząc się o godzinie 5:40 nad ranem z trzęsącymi się rękoma nadal czując jego spojrzenie na sobie. To nie był jedyny raz kiedy owy pan mnie nachodził. W moich snach zdarzało się, że mnie obserwował , odnotowywał moją obecność, przewijał się. Ale tamtego razu stanął przede mną i spojrzał mi prosto w oczy. Nigdy we snach nie dojrzałem niczyjej twarzy tak wyraźnie. Od tamtego czasu już go nie spotkałem. Mam nadzieję, że nie spotkam.

To nie kumam czy to było we śnie, przed snem czy po śnie, dobrze namieszałeś

Obstawiam że w śnie.

Osobiście uważam tylko jeden z moich snów za straszny. Jestem w bibliotece, na półkach ładne, nowe książki. Oglądając je zauważam, że jedna na dolnym regale różni się od pozostałych. Jest czarna i stara. Sięgam po nią, otwieram na pierwszej stronie. Gdy przeczytałam pierwsze zdanie zaczęłam się cała trząść, nie mogłam tego opanować, wołałam o pomoc, ale tylko jeden staruszek stał i z uśmiecham na twarzy się na mnie patrzył. Gdy się obudziłam byłam cała spocona i się jeszcze przez chwilę trzęsłam... Panicznie bałam się wypowiedzieć te zdanie z książki, bo myślałam, że ten stan wróci. Wstyd się przyznać, ale prawie się popłakałam ze strachu.

Koszmary senne miewam regularnie co miesiąc/dwa miesiące. Hmm, może z tym "miesiącem" przesadziłem.

Zauważyłem również ciekawą rzecz. Kiedy korzystam z alfa-budzika, to budzę się za pomocą "lżejszych" koszmarów sennych. Pojawia się we śnie sytuacja, która zagraża mojemu bezpieczeństwu i wyrzuca mnie z niego. Potem patrzę na zegarek i rzeczywiście - jest to ta godzina, o której planowałem obudzić się przed zaśnięciem.

Jeśli mówimy już o ząbiakach, to kiedy miałem 11 lat(wtedy nie wiedziałem co to świadomy sen)śniło mi się że byłem w opuszczonym mieście i goniła nas godżilla. Ja miałem m4 mój kolega jakiś pistolet. Jechaliśmy jakimś mercedesem i tak szczelaliśmy w tą godżille .

A najgorszy sen to był taki, że byłem w galerii jurajskiej i była taka gra. Podobno 2 osoby w nią grały i żadna nie powróciła(trzeba było w jakiś portal wejś, czy coś). No i ja tam poszedłem. Nagle znalazłem się na takie drodze a obok mnie były pola. Nie było wogule słońca. Jakieś 200 metrów ode mnie była plaża. Ludzie mieli tam 3 metry wysokości, a ratownik z 10. On mnie zaczął gonić i mówił że jestem za mały na taką plaże Biegłem tak aż dobiegłem do zamku. Naokoło była czarna woda. Przeszedłem przez nią, a ratownik się roztopił. Wszedłem do tego zamku. Było całkowicie ciemno. Były schody i drzwi. Wszedłem do tych drzwi. Było zupełnie ciemno, a ja spadałem w przepaść. Nagle zapaliło się światło i usłyszałem ogłuszający ryk. Przede mną stał labirynt. Chodziłem po nim bardzo długo(w śnie wydawało mi się że z 5 godzin ). Wreszcie minotaur mnie znalazł i obudziłem się. Wiem, że jak to opowiadam nie wydaje się to takie straszne, ale Miałem wtedy 9 lat to się bałem byle czego. Ten sen powtórzył mi się z 3 razy.

Witam:) Na forum po raz pierwszy, ale sen intryguje od dawna. Dla laika fałszywe przebudzenia, zwłaszcza seryjne:), są czymś tak dziwnym, ze za któryś razem zastanawia się czy ma wszystko w porządku z głową, ale nie od tego się zaczęło...

W dzieciństwie kilka koszmarów, które powtarzały się co jakiś czas jota w jotę

*Jestem w domu. Rodzice przygotowują się do pracy; mama w kuchni, tata w przedpokoju. Na oknie pojawia się wielka czarna plama. Pulsuje. Czuje jak przyciąga. Próbuję dostać się do drzwi ale nie mogę się ruszyć. Chce krzyknąć ale nie mogę wydać z siebie żadnego dźwięku. Schodzę do pozycji "na czworaka" i z wielkim wysiłkiem próbuje zbliżyć się choć trochę do otwartych drzwi. Rodzice jakby nigdy nic dalej wykonują swoje codzienne poranne czynności.

**Jestem na miasteczku uniwersyteckim. Jest noc. Ze wszystkich okien wydobywa się czerwone światło. Czuje ze są tam martwi ludzie ale nie widzę tego. Słyszę krzyk. Zaczynam biec, czuje ze ktoś potrzebuje mojej pomocy ale szukam bezskutecznie. Jestem przerażona.
Kilka lat później miałam sen w którym sobie przypomniałam o tym koszmarze mimo ze tematyka była odmienna. Nie było w nim żadnych powiązań a mimo to wróciły wspomnienia o koszmarze.

***Jestem w jakimś parku. Obok gmach. Jest jesień, pełno liści. Nagle płomienie zajmują cały park a wśród nich wylania się postać z zakryta twarzą. Ma coś w stylu hełmu z ... rogami jelenia:) Obok gmachu ląduje mały stateczek, wsiadam do niego mimo ze ma rozmiar pudelka na zapałki. W tym śnie nie bałam się ale był dziwny i powtarzał się.

Często powtarzały mi się sny w których kogoś nerwowo szukam czując ze mnie potrzebuje. Obecnie dość często doświadczam fałszywych przebudzeń a wspominam o tym w tym miejscu bo na początku traktowałam to jako koszmar.

Ja pamiętam jeden z najgorszych koszmarów które spotkałem. Było to ok. 2 lata temu. Wiadomo usnąłem (Wow! Ale super x.x). Byłem na ulicy obok od mojego bloku. Coś mi nie pasowało. Byłem w piżamie, bez butów, na środku torów (tramwaj) i na początku słyszałem dziwne dźwięki. Potem zaczeło się najgorsze. Oczywiście ulica zaczęła pękać, ale nie aż w takim stopniu, że by się zawaliła czy coś, ale pękła i kogo ujrzałem. Połączenie Slendera + starej, grubej babci w stroju nocnym (pewnie wiecie jakim). Do tego doszła 2 dzieci. I zaczeła się jazda. Oni mnie gonili, teleportowali się, a ja uciekałem. Najlepsze jest to, że miałem częściowo świadomość w tym co robie (trudno powiedzieć czy to było LD). Najbardziej bałem się tego, że chciałem się obudzić, a nie mogłem. Po jakimś czasie takiej gonitwy, miałem uczucie wchłonięcia i obudziłem się. To była tragedia...

Ja jak byłam mała dręczyły mnie 2 sny,Pierwszy: znalazłam się u siebie na klatce przed wejściem do mieszkania, gdy weszłam w salonie, koło fotela zobaczyłam skałę, nagle znalazł się koło mnie mój brat i pomógł mi ją podnieść a pod nią znajdowali się nasi rodzice bez skóry w kałuży krwi, wtedy dostałam fałszywego przebudzenia i znalazłam się u siebie w pokoju, w łóżku, na półce miałam posążek głowy podobnej trochę do tego wisiorka wiszącego w autobusie w Harrym Potterze i Więźniu askabanu, wzięłam go ze sobą i poszłam do salonu, widziałam że rodzice się kłócą więc się wtrąciłam a ojciec na mnie wrzasną po czym mój posążek wyrwał się mi z rak, powalił tatę na łóżko i odgryzł palce stopy, po czym odleciał przez balkon a ojciec zawiną stopę białą tkanina i położył się mając drgawki, poszłam wtedy za mamą do kuchni i tam kazała mi przeprosić ojca i gdy szłam do salonu następowało przebudzenie.
2:
Znajdowałam się w szkole, w jednej z sal gdzie siedziałam z grupką moich znajomych i Marsjan bardzo podobnych do tych z reklamy marsjanków, mieli oni odpiłowane przedramiona i przymocowane palcami do łokcia. Zaproponowali mojej koleżance taką operacje a ona się zgodziła, przysunęli razem stoły i położyli ją na nich i zaczęli piłować 1 rękę, ja w miedzy czasie wyszłam z sali i znalazłam się u siebie w mieszkaniu gdzie był pożar, byłam w kuchni a mama poprosiła mnie abym przyniosła wiaderko z woda z łazienki, gdy wróciłam w korytarzu czekały na mnie wrogowie dzieciaków z KND (klan na drzewie, kiedyś była taka bajka na CN)Z roślinami-ludojadami, coś do mnie mówili ale teraz nie pamiętam co, w każdym bądź razie musiałam wyminąć te rośliny które poważnie mnie pogryzły a gdy je ominęłam zalałam woda pożar a ten na sekundę zgasł i zapalił się na nowo, ja spanikowałam i znalazłam się przed drzwiami do feralnej sali, weszłam a moja koleżanka już miała ręce takie jak Marsjanie, palce były przymocowane do kości a z mięśni kapała krew.

Wtedy na ogół budziłam się z łzami w oczach(nie zapomnę jak kiedyś mama słysząc mój szloch przez sen mocno sobie zbiła palec u nogi kiedy do mnie biegła) ten sen miałam w okolicy 2-3 klasy podstawówki ale jakiś rok temu znowu mi się powtórzył.