ďťż
gosiaczkowo
szeew1985 napisał: One właśnie sprawiają, że czuję się wyśmienicie. Więc to nie są nałogi
Heroina też sprawia, że czujesz się wyśmienicie...
incestus napisał:
Starcza ci czasu, żeby dążyć do spełniania dalekosiężnych marzeń
A ja się od takich marzeń uzależniłem Od kiedy to się stało czuję jakby beznadziejność życia, odczuwam niskie szanse na spełnienie owych planów, powstała też ogromna presja czasu, który jakby znacznie przyspieszył. To pokonało pozostałe uzależnienia i zainteresowania, lecz jest moim zdaniem gorsze. Komputer był przynajmniej jasny - siadam i jest fajnie. Tutaj zawsze jest źle, ciągłe uczucie że nic się nie spełni i wszystko się sypnie, napływ negatywnych myśli. Do tego zmieniłem zdanie do samobójstwa - kiedyś je wykluczałem, dziś uważam za "jedną z opcji", pojawiają się czasem myśli z nim związane. Zdecydowanie wolałem moje stare nałogi
A co ciekawsze - wiem, że to jest bezsensowne, marzenia podchodzą pod irracjonalizm i że tylko mi szkodzą - to jednak nie pomogło w ich pozbyciu się
Jeszcze jedna ciekawostka - od kiedy mam ten..."nałóg", zaczęły pojawiać się myśli typu zrobienia czegoś głupiego przy ludziach, gdy widzę "groźny" przedmiot (np. nóż) i kogoś obok to mam "wizje" jak... ginie od tego przedmiotu, często z mojej ręki. Czasem to pojawia się bez przedmiotu (myśli o morderstwie, czyjejś śmierci). Okazjonalnie też np. na balkonie pojawiają się myśli skoku z niego, itp. Wiem, że te wszystkie myśli są beznadziejne i ostatecznie żadne z nich się nie spełniają, lecz gdy "napływają" budzą mocne wątpliwości i zmieszanie, często też zdenerwowanie i inne negatywne odczucia. Irytująca sprawa
dnia Pon 12:50, 06 Maj 2013, w całości zmieniany 4 razy


Ktoś kiedyś powiedział, że ludzie zawsze tworzą sobie pewien obraz siebie, do którego dążą, ale często jedyną rzeczą która ich w tym dążeniu zupełnie zatrzymuje, to zbyt duża przepaść między sobą obecnym i sobą wymarzonym. Marz bardziej racjonalnie i bliżej, stawiaj sobie małe cele, a nie że od razu chcesz być światowej sławy filozofem. ( albo magiem co gorsza ). Sam sobie psujesz nastrój i piętrzysz lęk. Odrzuć bujanie w obłokach tak samo jak odrzuciłeś komputer.

Cytat: Jeszcze jedna ciekawostka - od kiedy mam ten..."nałóg", zaczęły pojawiać się myśli typu zrobienia czegoś głupiego przy ludziach, gdy widzę "groźny" przedmiot (np. nóż) i kogoś obok to mam "wizje" jak... ginie od tego przedmiotu, często z mojej ręki. Czasem to pojawia się bez przedmiotu (myśli o morderstwie, czyjejś śmierci). Okazjonalnie też np. na balkonie pojawiają się myśli skoku z niego, itp. Wink Wiem, że te wszystkie myśli są beznadziejne i ostatecznie żadne z nich się nie spełniają, lecz gdy "napływają" budzą mocne wątpliwości i zmieszanie, często też zdenerwowanie i inne negatywne odczucia. Irytująca sprawa
Znam to uczucie, ja te myśli miewam często. Tyle, że u mnie po za myślami z rodu piły, mam też myśli o samo okaleczaniu się. Odkąd miewałem pierwsze w życiu wonderland (miałem wiek 5-6 lat) to w nich były akcje, jak mi się działy różne złe rzeczy. Potem miewałem myśli typu by się zemścić na swoich oprawcach z szkoły, i najczęściej to była wizja okrutnych tortur. Tak samo jak ty mam z tymi przedmiotami. Jak mam nóż, to mnie korci, by wbić go w plecy komuś, czy też sobie wydłubać oko (raz nawet przymierzałem nóż do oka)... Jak byłem mały to wielokrotnie w trakcie jazdy samochodem miałem chęć otworzenia drzwi i wyskoczenia z nich, jak jestem wysoko, to też czuję chęć skoku lub by zrobić coś bardzo niebezpiecznego na krawędzi.
Cóż, tyle, że ja wielokrotnie myślałem o samobójstwach w bardzo młodym wieku. Wręcz fascynowałem się śmiercią. I od takich myśli jestem strasznie uzależniony od dziecka.

Muminal napisał: czy też sobie wydłubać oko (raz nawet przymierzałem nóż do oka)...
Mam to samo, ale chęć "uszkodzenia" oka pojawia się u mnie bardziej w przypadku igły / cyrkla, etc.
Lecz nie pamiętam aby takie myśli towarzyszyły mi "za młodu", pojawiły się na początku 2012 roku gdy szeroko pojęte "marzenia" zawładnęły mą psychiką i całkowicie wyparły resztę nałogów i zainteresowań.
incestus napisał: Marz bardziej racjonalnie i bliżej, stawiaj sobie małe cele.
Problem jest taki, że największe z marzeń dopuszcza jedynie spełnienie lub porażkę, "wszystko albo nic", nie da się go rozdzielić na etapy. Tak szczerze mówiąc to jakbym rozwiązał to największe przeczuwam, że wszystko by się unormowało. Planuję nawet postawić wszystko na jedną kartę, choć szansa jest na prawdę mizerna. Zresztą sam uważam ten pomysł za irracjonalny, powtarzam sobie, że inni mają dużo gorsze problemy, że lepiej porzucić to marzenie i spróbować się "zresetować", no ale nie pomaga. Próbowałem nawet tłumaczyć sobie irracjonalność tego, argumentowałem to sam sobie, znajdywałem wiele przeciwwskazań i kontrargumentów, lecz umysł mnie w ogóle "nie słucha". Poza tym upatruję jeszcze szansy w DMT, do którego aktualnie nie mam dostępu.
incestus napisał: Odrzuć bujanie w obłokach tak samo jak odrzuciłeś komputer.
Nie odrzuciłem komputera, został po prostu wyparty Uporanie się z obecnym problemem raczej mnie przerasta i jestem tego świadom.
dnia Pon 18:14, 06 Maj 2013, w całości zmieniany 5 razy


To co Arktos, jutro wybieramy się do Incesa? Tylko weź kilka noży

Cytat: Nie odrzuciłem komputera, został po prostu wyparty Wink Uporanie się z obecnym problemem raczej mnie przerasta i jestem tego świadom.
Mam wrażenie, że niektóre nałogi się wypalają. Kiedyś to mogłem 24h/7 grać, a teraz to mi się odechciewa. Coraz częściej mi się nudzi na kompie. Tak samo, kiedyś byłem uzależniony od żarcia. Jak nie zjadłem obiadu z 5 dokładkami to wariowałem, a teraz to czasem dziennie zjem 2-4 kanapki i gitara.

Zabawny też jest inny aspekt który mi się pojawił (razem z myślami) - często poprawiam podkładkę pod myszkę by była równa (choć i tak czuje, że nigdy nie jest xD), sprawdzam kilkakrotnie czy zamknąłem drzwi (tutaj i w wielu innych przypadkach liczę sprawdzanie, w tym wypadku próba otwarcia drzwi, schemat - "raz > raz, dwa > raz, dwa, trzy" bądź wstecz zaczynając od trzech, okazjonalnie nawet 1>1,2>1,2,3>1,2,3>1,2>1) a potem i tak mam obawy, że jednak zostawiłem otwarte. Jak coś zrobię z lewą częścią ciała (np. podrapię się) to czasem nachodzą mnie myśli, aby zrobić to samo z prawą. Tak samo jest w przypadku niektórych innych czynności. Poza tym są jeszcze inne tego typu pierdoły o których nie pamiętam
dnia Wto 11:46, 07 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Ja nie używam podkładki do myszki, ale od dawna mam wariację na symetrie i równości. Jak coś układam, to MUSI być równo. Czasem nawet w szkole ławki ustawiam, by były perfekcyjnie równo.
Rzadko też mam, że jak coś zrobię, to muszę czynność powtórzyć, bo nie pamiętam, czy to zrobiłem. Czasem 1 czynność wykonuję 4-5 razy, często pomaga to, że głośno w myślach powiem "TERAZ NA PEWNO TO ZROBIŁEM".
Inną sprawą od której jestem uzależniony, to odwracanie się. Jak jestem na mieście, to co chwilę si odwracam, a już na pewno jak usłyszę kroki za plecami. Czasem jak jestem sam w domu to i tak zerkam, czy ktoś nie zagląda do mojego pokoju. W swoim pokoju przeważnie mam zasłonięte okna by "ktoś do mnie nie zaglądał przez okno"

Idąc do dentysty przypomniałem sobie o kolejnym badziewiu - co chwilę sprawdzam, czy wszystko mam w kieszeni i czy nic nie wyleciało. Czasem robię to co kilka sekund, i jak sprawdzam to muszę mocno nacisnąć, czasem nawet bardzo mocno. Zwykłe "dotknięcie" nie daje efektu - muszę to mocno poczuć i to czasem przez dłuższą chwilę. A dokumenty często wyciągam i sprawdzam czy czasem nic z nich nie znikło - dowód, prawko, etc.
Co do powtarzania i niepewności w sprawie wykonania - ja powtarzam mimo, że mam wewnętrzne przekonanie że już to robiłem i jest zrobione dobrze. Wątpliwości nie mam, a i tak robię, najbardziej to się daje we znaki właśnie ze sprawdzałem pieniędzy, kluczy, dokumentów, itd.
dnia Wto 15:04, 07 Maj 2013, w całości zmieniany 1 raz
Arktos sam sobie rozpoznales nerwice natrectw, nie wiem po co sie katujesz w takim razie. Zwykla dawka SSRI i po 2 tygodniach masz to z glowy. Choroba jak kazda inna.
Byc moze ubzdurales sobie, ze sam z tym musisz walczyc - racjonalna psychologia w tej przypadlosci stanowi mierna czesc terapii a akurat ta grupa lekow, to nie zadne neuroleptyki.
W twoim obecnym stanie odradzal by DMT. Po drugie to nie wiem po co obrales sobie taki dalekosiezny cel, nigdy nie zaznawszy LSD - zwiazek jeszcze bardziej tajemniczy o ewidentnie podobnym mechanizmie. Z tych dwoch, to po LSD nie da sie spac a faza trwa 8 godzin niezaleznie od dawki. 8 godzin - nie kojarzy ci sie to z czyms?

@Muminal pomyśl racjonalnie, trochę logiki. Oczywiście, to jest pewien lęk ale każdy lęk można przezwyciężyć. Dlaczego ktoś miałby ci zaglądać do okna To zwykły lęk, jeśli sobie z tym nie poradzisz na pewno poradzisz sobie z tłumieniem go. Też tak miałem, dopóty nie obrałem sobie za cel naśladowanie dr. House'a (to reklama. bezsensowna). Tera to mnie nie obchodzi czy ktoś będzie zaglądał mi do okna, czy nie. Brak ci niezależności, a jak się nauczysz niezależności to pójdzie z górki. I żadne antydepresanty nie są potrzebne
Kolejny biznes - masz lub miałeś myśli samobójcze. A ja to widzę tak, jeśli to samobójstwo cię pasjonuje, to oczywiście, że możesz to zrobić ale nie lepiej najpierw zaznać prawdziwego szczęścia Pomyśl o tym, że nic nie masz bo dopiero to zdobędziesz. Myśli o śmierci może cię nie opuszczą, ale wg mnie lepiej jest umrzeć szczęśliwym - niż nieszczęśliwym więc poczekaj z samobójstwem
@inces A jest jakiś inny sposób oprócz SSRI, żeby się nerwicy natręctw pozbyć
dnia Wto 20:06, 07 Maj 2013, w całości zmieniany 2 razy
Problem wielu ludzi to narcystyczne przekonanie, że chorzy psychicznie ludzie to głupi ludzie, a każdy jest w stanie z problemem psychicznym sam poradzić sobie logiką. Weź sobie amfetaminę i sprawdź czy potrafisz się uspokoić relaksacją. Bierz codziennie benzodiazepiny i zobacz ile pociągniesz starając się nie zasypiać. Każda patologia mózgu, w tym natręctwa, to patologia chemii i chemią też należy je zwalczać. Oczywiście nie trzeba - jak ci oderwie noge, to też możesz się uprzeć, żeby skakać na jednej, zamiast wstawiać protezę. Według mnie na tym polega terapia nerwicy natręctw " przez rozmowy ". Po co się katować.

Inną rzeczą są zmiany psychologiczne, które samemu się wywołało, na podstawie złych doświadczeń, wychowania bądź arogancji - te uważam, że należy odkręcić tak samo jak powstały. Domyślam się, że z takimi zaburzeniami właśnie jesteś zaznajomiony. Tak czy inaczej to dotyczy fobii i depresji, a nie natręctw.

Słowa czasami czynią cuda, a mając komu się wyżalić, natłok wiedzy z naszej głowy znika, lecz za jakiś czas znowu to wraca. Podejrzewam, że wszyscy ludzie mają nerwicę natręctw w mniejszym czy większym stopniu. Gdy się komuś tak wyżalamy bądź rozmawiamy z tym kimś napięcie upływa z naszego umysłu, lecz za jakiś czas po prostu wraca, żeby znowu z kimś pogadać. Przynajmniej ja tak uważam, jestem człowiekiem i mogę się mylić.
:A tak btw: Z jakich źródeł uczyłeś się psychiatrii Napisz na pw jak chcesz lub zignoruj to zdanie jak nie chcesz a dowodem niechcenia lub braku czasu niech będzie brak wiadomości A tera na serio - pytam, bo interesuję się psychologią oraz psychiatrią. :

A to SSRI wprowadza zmiany stałe w mózgu? Bo jeżeli tak, to nie ciekawie Ja nie lubię środków dokonujących zmian permanentnych, tym bardziej w przypadku tak ważnej dla mnie serotoninie (medytacje, sny, narkotyki - ona ma powiązania ze wszystkim). Poczytam o tym więcej. Zakładam, że receptę na to wypisuje psychiatra? Czy da się to dostać bez?
@Co do LSD
Brałem dwa razy kwas zbliżony do niego (25I), ale nie dał większych efektów, za drugim razem odczuwałem mocny strach. DMT jest z tego co wiem mocniejsze i po prostu "zdetonuje" uczucia niepewności, nie pozostawi wyboru.

SSRI działa dwustopniowo, może powodowac trwałą NAPRAWĘ zmniejszonej ilości receptorów, ale generalnie zwiększa poziom serotoniny na 3 tygodnie od czasu ustabilizowania się stężenia leku we krwi. To nie jest neuroleptyk ani ciężka chemia - ten lek hamuje nadmierne pozbywanie się naturalnej serotoniny z organizmu - w momencie, kiedy serotoniny będzie za dużo, tak czy inaczej organizm ją usunie. Jedyna zmiana jaką po SSRI odczujesz, to właśnie zmniejszenie intensywności myśli natrętnych.
Lek na receptę, może wypisać lekarz rodzinny, ale przepisany od psychiatry lek w aptece można kupić taniej. Do psychiatry nie potrzebujesz skierowania, więc możesz iść od razu się zapisać.

Szeew : psychiatrii uczyłem się na studiach oraz z wielu różnych źródeł. Podstawy znajdziesz u Bilikiewicza, Próżyńskiego, Rzewuskiej, Jaremy. W zawodzie pracuję od roku.

Dzięki inces.

Cytat: @Muminal pomyśl racjonalnie, trochę logiki. Oczywiście, to jest pewien lęk ale każdy lęk można przezwyciężyć.
Taa... Ja przez całe życie staram się myśleć logicznie i racjonalnie. I wiem, że można przezwyciężyć lęki, a najlepszą terapią jest konfrontacja z źródłem strachu. W ten sposób wyleczyłem w pewnym sensie Algofobię, szkoda tylko, że nabawiłem się lekkich skłonności masochistycznych
Cytat: Dlaczego ktoś miałby ci zaglądać do okna
Przez całe życie nie miałem prywatności, a teraz jak mam zalążki tej prywatności to ją chronię wszystkim czym mogę. Tam gdzie mogę, to zakładam hasła, kłódki, zasłony. Jak bym mógł, to bym miał pokój dźwiękoszczelny. Nie za długo to chyba zamieszkam w piwnicy <sarkazm>
Cytat: Kolejny biznes - masz lub miałeś myśli samobójcze. A ja to widzę tak, jeśli to samobójstwo cię pasjonuje, to oczywiście, że możesz to zrobić ale nie lepiej najpierw zaznać prawdziwego szczęścia Pomyśl o tym, że nic nie masz bo dopiero to zdobędziesz. Myśli o śmierci może cię nie opuszczą, ale wg mnie lepiej jest umrzeć szczęśliwym - niż nieszczęśliwym więc poczekaj z samobójstwem
Aktualnie rzadko zdarza mi się pomyśleć o samobójstwie, jednak tematyka śmierci nie odchodzi ode mnie na krok. Wystarczy, że spojrzę na mojego psa. Jest on w podeszłym wieku, ale dobrze się trzyma. Ma tyle energii ile szczeniak. Mimo wszystko, wciąż przypominam sb, że to już taki czas, że może zdechnąć w każdej chwili.
Wszystko mi przypomina o śmierci i o tym, że życie jest kruche. Wszędzie jest tyle chemii, że teraz można kupić śmierć w płynie...
A szczęście? Czy umrę szczęśliwy czy nie, to w sumie mi zwisa, bo co mi po wspomnieniach szczęścia jak bd w trumnie? W sumie większości rzeczy jest mi obojętnie. Jeśli umrę bezboleśnie i szybko, to mógłbym sb tą śmierć zamówić nawet jutro. W takim wypadku obojętnie mi czy żyję, czy nie, bo po co uciekać przed czymś co i tak nas dopadnie (i w tym momencie odpowiedziałem sb na moje pytanie zadane w temacie "Urban Legend" - w grze nie mam instynktu przetrwania, bo umrę szybko i bezboleśnie)
Cytat: Idąc do dentysty przypomniałem sobie o kolejnym badziewiu - co chwilę sprawdzam, czy wszystko mam w kieszeni i czy nic nie wyleciało. Czasem robię to co kilka sekund, i jak sprawdzam to muszę mocno nacisnąć, czasem nawet bardzo mocno.
Ja się tego nabawiłem, kiedy po raz trzeci zgubiłem telefon. Od tamtej pory, sprawdzam wszystko co cenne co jakiś czas, ale przeważnie w określonym czasie (Przed wejściem do budynku, po wyjściu z budynku, po i przed wejściem do telekomunikacji miejskiej lub innego środka transportu) Najczęściej wystarczy zwykłe, lekkie dotknięcie, ale im lżej dotknę kieszeni tym częściej sprawdzam czy to mam. Ciekawe, co nas jeszcze łączy :O

Cóż, mnie też pociąga w pewnym sensie zjawisko śmierci i wiem, że z samobójstwa nici
Ja wolałbym umrzeć na orgii z ładnymi studentkami i to nazwałbym szczęśliwą śmiercią
Urban Legend - przecież wszyscy kiedyś umrzemy.